Dzwonię do Kaja na służbowy telefon. Odbiera i mówi:
– Później, dobrze? Prowadzę teraz spotkanie.
– W porządku.
Dzwonię po godzinie. Dwa razy rozmowa zostaje odrzucona, ale ponieważ w jego zakładzie w niektórych miejscach nie ma zasięgu, zakładam, że w takim miejscu właśnie się znalazł i dzwonię z uporem dalej. Odbiera i mówi:
– Mam telekonferencję z Francją. Później, proszę.
Dzwonię po dwóch godzinach. Odbiera i mówi:
– Mamy dziś sądny dzień w robocie! Teraz mam naradę z dyrekcją, ale dobijasz się od rana, więc przeprosiłem i wyszedłem. Co się stało?
– Nic, kocham cię.
– Ja ciebie – powiedział i rozłączył się.
Teraz czekam na niego i zastanawiam się, czy mnie najpierw zabije, a potem wręczy papiery rozwodowe, czy zacznie od papierów;)