Wyjechałam na kilka dni. Drugi dzień mojej nieobecności, rozmawiam z Kajem:
– Co u was słychać?
– W porządku.
– Jak sobie radzicie?
– Całkiem dobrze.
– No jak dobrze?! Mnie nie ma, a wy radzicie sobie dobrze?! Nie tęsknicie? Nie płaczecie? Nie jesteście zagubieni? Skoro wam tak dobrze, to nie wracam!
– Córy, płakać, wasza matka dzwoni – Kaj wydał polecenie latoroślom.
Słyszę buczenie.
– No, teraz już lepiej – pochwaliłam. – Dobrze już! Nie płaczcie! Wkrótce wracam – ucałuję, przytulę, pokrzyczę. Wszystko wróci do normy.