Kaj wraca z pracy. Krzątamy się z Lulu w kuchni przygotowując obiad. Lulu krzyczy: „Cześć”. Kaj jej odpowiada, a do mnie ani słowa.
– Kaj, a może i ze mną byś się przywitał?!
– Ale jak ja mam się z tobą przywitać, skoro ty dzierżysz w rękach jakich parujący garnek?
– A co, od słowa „cześć” wypadnie mi z rąk?
– No wybacz, nie będę się cześciać z żoną!
– Ale dlaczego?
– Bo żonę trzeba przywitać godnie. Odstawiaj maleńka ten garnek!
I przywitał mnie godnie. Oj, godnie.