Kaj opuścił rano łoże małżeńskie, przeciągnął się i ze zdziwieniem, ale i radością zauważył:
– Już mnie nic nie boli po tym malowaniu.
– Super – wystękałam.
Chyba mój entuzjastyczny „okrzyk” zawierał zbyt mało entuzjazmu, bo Kaj urażony powiedział:
– Wcale mnie nie słuchasz!
– No jak cię nie słucham?! Powiedziałeś, że nic cię nie boli.
– Ale nie zareagowałaś!
– No jak nie zareagowałam? Przecież powiedziałam: „super”.
– No i…?
– Kaj, błagam cię, żadnych zagadek o tej porze, przecież jestem nieprzytomna!
– We wszystkich pismach kobiecych, czy jak tam je zwą, tłumaczą wam, że my mężczyźni cenimy czyny, nie słowa!
– No i…?
– Już mnie nie bolą mięśnie ani kości, więc jestem gotów pokazać ci kilka nowych sztuczek.
– Kaj, za chwilę cię pieprznę i nie będzie miało to nic wspólnego z pieprzeniem się! Jedyne ramiona o jakich marzę tak wcześnie, to ramiona Morfeusza!
– To idę, może znajdę sobie coś do malowania!
I znalazł.