W pracy. Zrobiliśmy sobie ze Slawusem krótką przerwę w konsultacjach i wyskoczyliśmy na obiad. Wróciliśmy, a ponieważ studentów nadal nie było, więc gawędziliśmy o tym i owym. W pewnym momencie wydało się mi, że słyszę pukanie, więc grzecznie zaprosiłam:
– Proszę!
Cisza.
– Ty masz jakieś omamy słuchowe. Czyżby to starość? – uprzejmie zainteresował się Slawus.
Puściłam uwagę mimo uszu, choć nie powiem, by specjalnie mnie uradowała. Po kilku minutach rozległo się pukanie ponownie, tym razem w drzwiach pojawiła się studentka. By udowodnić koledze, że jednak mam słuch znakomity, spytałam:
– Czy to Pani pukała kilka minut temu?
– Tak, ale drzwi były zamknięte.
– A nie, nas tu nie było – zapewniliśmy oboje z zapałem.
Dziewczyna spojrzała na nas zmieszana. Kiedy wyszła, Slawus podsumował:
– Mnie nie przekonałaś, że nie masz kłopotów ze słuchem, za to tę studentkę o tym, że za zamkniętymi drzwiami naszego pokoju dzieją się rzeczy nieprzyzwoite, na pewno.
– Myślisz, że podzieli się z kimś tym cennym odkryciem?
– A ty co byś zrobiła? Kaja, nie bądź niemądra!
– Zabrałabym tę tajemnicę do grobu.
– Słyszałaś ten wybuch śmiechu przed chwilą? Więc znasz odpowiedź.
Teraz czekam na artykuł w „Super Ekspresie” czy innym „Super Jambo Jecie”: „Nie macie pojęcia, co dzieje się za drzwiami wykładowcy!” albo „Skandal! Tak marnowane są pieniądze na naukę polską!”