Próbuję wywieźć siebie i dzieci z miasta, którego nie znam. Nie chce mi się odpalać GPS-a, więc jadę na czuja. Niestety, czuj mnie zawiódł. Zatrzymałam się i zaczepiłam przechodzącego mężczyznę:
– Przepraszam pana, jak wyjechać w stronę X? Niech pan chociaż machnie ręką, w którym to kierunku.
– Pojedzie pani… – i tu pan zaczął tłumaczyć i tłumaczyć, po czym zakończył – …a potem będą już drogowskazy.
– To znaczy, że wcześniej ich nie będzie?!
– Ale przecież i tak dużo pani powiedziałem.
– Ale ja nie zapamiętałam!
– No dobrze, to powiem jeszcze raz… – i znowu pan tłumaczy i tłumaczy…
– Powtórzy pan jeszcze raz? Bo to strasznie skomplikowane.
– Przecież ma pani jechać albo prosto, albo skręcać w prawo.
– To ja powtórzę, a pan mnie ewentualnie skoryguje, dobrze?
Powiedziałam, co zapamiętałam, a pan na to:
– No, mniej więcej tak.
– To mniej czy więcej?
Pan spojrzał na mnie takim wzrokiem, że poczułam imperatyw wewnętrzny, by zapewnić pana:
– Tak, auto umiem prowadzić! Sama tu wjechałam, to i sama wyjadę!
Podziękowałam i odjechałam. Lulu zapytała:
– Mamo, czy ty to robisz specjalnie? Czasami zachowujesz się jak typowa blondynka.
– Lulu, ja jestem blondynką… podobnie zresztą jak ty.
– Ja mam duszę brunetki!