Wiewiórki zaczęły podjadać nam orzechy włoskie. Postanowiliśmy je ubiec. Kaj wszedł na jedno drzewo strząsnął orzechy, wdrapał się na drugie i operację powtórzył.
– Ale jesteś sprawny i zwinny – zauważyłam z zachwytem.
– No! Lubię sobie czasem drzewem potrząść.
Przyjrzał się mi badawczo i kontynuował:
– Tobą bym chętnie wstrząsnął! Tak bym tobą wstrząsnął, że…
– ??
– …że klapeczki by ci spadły!
– Wow! To byłby wstrząs! Aż gęsiej skórki dostałam.
– Kochanie, tyś drżąca?!
I tak właśnie zostałam zmanipulowana.