Mona wypożyczyła książkę „Cudaczek-Wyśmiewaczek”, mimo że ma inne wydanie w pokoju na półce. Zmyliła ją okładka. Tłumaczymy jej, że kiedy książka jest interesująca może mieć wiele wydań, ale jeśli autor i tytuł na różnych egzemplarzach widnieją te same, to znaczy, że w i środku jest to samo. Kaj podsumowuje:
– Gdyby na okładce było napisane „Cudaczek-Wyśmiewaczek – decydujące starcie”, ooo, to by znaczyło, że jest to inna część.
– Ja chcę w takim razie wypożyczyć „Cudaczek-Wyśmiewaczek – decydujące starcie” – stwierdza Mona.
– Takiej książki nie ma, to był tylko przykład.
Kilka godzin później siedzimy wszyscy przy stole, tłumaczę Lulu, co to jest epopeja. Podałam przykład „Pana Tadeusza”. Skończyłam i chcę coś zaproponować rodzince:
– Słuchajcie, a może byśmy…
– …napisali epopeję – kończy za mnie Kaj. – Proponuję epopeję w trzech aktach [sic!]. Ale taka epopeja musi mieć nośny tytuł, tylko jeden przychodzi mi do głowy „Cudaczek-Wyśmiewaczek – decydujące starcie”…
– Nie napiszemy epopei „Cudaczek-Wyśmiewaczek – decydujące starcie” – przerywam, bo chcę skończyć rozpoczętą wcześniej myśl.
Lulu nieśmiało:
– To może „Pan Tadeusz – decydujące starcie”?