W łazience i na korytarzu przepaliły się halogeny. Kaj wymienił w łazience bez problemu, z żarówką na korytarzu walczył 20 minut. Wreszcie złożył broń i stwierdził:
– Z tą na korytarzu to jakaś grubsza sprawa. Teraz tego nie zrobię.
Poskładał wszystko, spojrzał na mnie i doznał olśnienia (co mnie naturalnie ani odrobinę nie dziwi – wszak muzą jego jestem od lat, hehe):
– Ależ masz głupiego męża!
– Wiem, a co?
– Możliwe, że nie świeciła, bo był to ten przepalony halogen z łazienki…
– Brawo! Dostrzegłeś zależność, że zepsute nie działa?!
– Ale przyznaj, że diagnozę postawiłem słuszną – mówiłem, że to jakaś grubsza sprawa.
– Błyskotliwa bestia!