Jesteśmy z Kajem na poważnym spotkaniu. Przemawia jeden z dwóch obecnych Niemców. Kaj posiadł kilka języków, ale wśród nich nie ma niemieckiego, co sądzę usprawiedliwia nieco jego wysyczane mi do ucha:
– Nie mogę pozbyć się wrażenia, że on nam cały czas rozkazuje.
Obaj panowie z Niemiec wykazali się poczuciem humoru, swobodą i przystępnością, co Kaj podsumował:
– Zobacz, Niemcy a całkiem sympatyczni.
Nie można powiedzieć, że Kaj nie zna ani słowa po niemiecku, bo wychowany na „Czterech pancernych” i „Stawce większej niż życie” opanował kilka dość specyficznych zwrotów. Po powrocie do domu opowiadamy Lulu, jak było.
Ja: I kiedy padło „zum beispiel”, tata poruszył się z zadowoleniem na krześle.
Kaj: Wreszcie zrozumiałem, co on mówi. Niestety, nie poruszyli wielu interesujących tematów. Czekałem na przykład na: Hände hoch, ausweis bitte czy chociaż dreizehn polnischen Banditen. Dałbym im wtedy brawa na stojąco.
Zrobiłby tak ani chybi:)