Kaj wrócił ze sklepu i pokrzykuje na dziewczynki, żeby sprzątały. Ja po ciężkim dniu skarżę się:
– Lulu dąsa się, ty krzyczysz… a ja potrzebuję miłości!
– Trzeba było powiedzieć, byłem w sklepie, mogłem kupić.
****
Marudzę mężowi:
– Jaki dziś był ciężki dzień i w dodatku taki pochmurny. Dziś straszliwie brakowało światła.
– Przecież jestem.
– ???
– No, ja jestem twoim światłem!
****
Wchodzę do kuchni i rzucam do Kaja:
– Kocham cię… Zjem kolację.
– Niby kochasz mnie, a zjesz kolację?!
– A co ciebie mam zjeść?
– Mogłabyś przynajmniej spróbować.