Kaj wyjechał, więc co wieczór spotykamy się na Skype. Wczoraj gościłam kilkoro przyjaciół, biesiadowaliśmy jeszcze długo po północy i do rendez-vous z mężem nie doszło. Rano znalazłam w skrzynce e-mailowej wyrzut tej treści:
„Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły,
I coś tam klaszcze za borem.
Tu ciebie czekał twój Filon miły
Pod umówionym jaworem…
Jam tu przed dobrą stanął godziną,
Długo na ciebie klaskałem,
Maliny mieliśmy jeść oboje,
Lecz sam je w końcu zszamałem…
Twój Filek miły.”
Jak widać mocno podparł się klasykiem, ale i tak posżło mi w pięty.