Kupiłam obrus, taki z jajem – kremowe tło a na nim śmieszne różowo-szare ptaszki, plus jakieś elementy niebieskie i zielone. Obrus jest radosny, zabawny i wiosenny, choć fakt, że do naszej kuchni nijak nie pasuje. Niemniej zachwycił mnie, poza tym chciałam wprowadzić do domu trochę wiosny. Kładę go na stole, wchodzi Kaj:
– Dlaczego kładziesz prześcieradło Mony na stole?
– To jest obrus.
– Ale przecież widać, że to jest prześcieradło.
– To jest obrus! W dodatku śliczny!
– Śliczny to on na pewno nie jest. – Kaj przyjrzał mu się z bliska, dotknął go – no tak, nawet na prześcieradło nie nadaje się, jest zbyt szorstki.
– Kaj, odrzuć ograniczenia! Spójrz na niego jeszcze raz. Daj mu szansę. Spójrz, jest śliczny i śmieszny.
– Jest bardzo śmieszny, a jeszcze śmieszniejsze jest to, że ty chcesz, by on tu leżał. Ty go dostałaś?
– Kupiłam.
– Z własnej i nieprzymuszonej woli?
– O ochotą!
– Nie wierzę. Dziewczynki chodźcie tu – zawołał dzieci. – Jak podoba się wam nowy obrus?
– Jest słodki – wyznała Mona.
– Mówiłam mamie, że ci się nie spodoba – wydała mnie Lulu – ale ona taka była zachwycona, że nie było sensu przekonywać jej.
– No, jest dziecinny – przyznała Mona – ale słodki!
– Wynocha z kuchni! Wszyscy! – wyprosiłam ich grzecznie.
Po godzinie trafiłam w kuchni na Kaja, mając nadzieję, że doznał iluminacji, spytałam:
– Śliczny obrus kupiłam?
– Niech już leży. Przecież długo nie będzie leżał, szybko go pobrudzimy.
– Zła odpowiedź!
– Czy muszę odpowiadać na to niewygodne pytanie?
– Tak! I musisz zachwycić się.
– Potrzebuję więcej czasu. Zresztą o gustach się nie dyskutuje.
– Właśnie! Tym bardziej że oboje wiemy, że mam lepszy gust, bardziej wyrobiony i mocniej jestem uwrażliwiona na piękno!
– Nie skończyliśmy jednego sporu, a ty już inicjujesz kolejny?
Po pół godzinie pytam męża:
– Kochanie, piękny obrus mamy w kuchni?
– Jak cholera! Z naciskiem na cholera.
Po kwadransie:
– Kaj, zobacz, jaki cudny obrus!
– O jaki cudny! – powiedział z mocno udawanym entuzjazmem.
Udałam, że fałszu nie dostrzegam:
– To nie można było tak od razu?
– O nie! Musiałem pokonać szereg barier wewnętrznych, by to wykrztusić… zresztą wstyd i zażenowanie wciąż jeszcze ściskają mi krtań.
Trudno! Ważne, że obrus podoba się! Nie zniosłabym myśli, że cierpi patrząc nań;)