Rozmawiam z Lulu o chłopaku, który jakiś czas temu podobał się jej. Córka wyjaśnia:
– A przestań! Jak on zaproponował tej dziumdzi walentynstwo, to mi od razu przeszło.
– O matko, co jej zaproponował? – pytam równie zaniepokojona co ciekawa.
– No walentynstwo! No wiesz, były walentynki… czy chcesz być moją walentynką? …no walentynstwo!
– To takie słowo jest? Wy tak do siebie mówcie?
– No jest, od kiedy je wymyśliłam.