Kaj o występach pewnego pana z gitarą:
– Rety, jak on fałszował! Ten pan nie miał nic wspólego z muzyką!
– Owszem, miał! Miał przecież gitarę – pozwalam sobie nie zgodzić się.
– I co z tego? – upiera się Kaj. – Mona ma na przykład organy… zresztą Lulu też ma organy, chociaż ona ma tylko wewnętrzne.
Wchodzimy do domu i zwracam się do rodziny:
– Niniejszym ogłaszam: koniec wielkiej majówki! Ja siadam do pracy!
– A my pozostajemy w temacie muzyki i gramy, na czym się da! – Kaj sieje dywersję za moimi plecami.
Tu wymieniają, na czym można w domu zagrać albo co można włączyć, z czego popłynie muzyka. Pomysły już się prawie wyczerpały, ale Kaj jeszcze rzuca:
– Telefon ma też funkcję odtwarzania muzyki.
– A ja mogę przecież grać aktorsko! – proponuje Lulu.
– A wszyscy możemy grać mamie na nerwach – zakończył Kaj.
Zaiste zagrali!