Mąż zdybał mnie w kuchni i obściskuje. Dużą część uwagi poświęca miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetność, a zyskują krągłość. Deklaruje:
– Oj, ja bym jak śliwki!
Popadam w głęboki namysł: co Kaj ma na myśli? Wypestkowałby moje pośladki? Złożył w ocet? Zrobił z nich marmoladę? Żaden z pomysłów nie wydaje się dobry, więc poddaję się:
– Ale że co?
– Rwałbym jak śliwki!