Dzwonię do Kaja. Chcę przekonać go, byśmy pomimo napiętego planu dnia pojechali w pewne miejsce. Tłumaczę mu:
– Co prawda mam to zebranie o 17-ej, ale ono przed 18-stą skończy się. Zatem wpadnę do domu, ty już będziesz gotowy, a ja szybko ściągnę sukienkę…
Dalej miało być: wskoczę w spodnie i ruszamy. Jednak mój wywód przerwał radosny okrzyk męża:
– Oj, tak, tak, tak!
– A tobie gorzej?
– Wręcz znakomicie, tylko tak się rozmazałem.