Monę nosi, a nawet roznosi. Kaj wyprowadził dziecko na spacer i mówi:
– Teraz możesz szaleć, skakać, biegać, rzucać się, a nawet rzucać oszczepem.
– Nie wzięłam oszczepu.
– To rzucaj złym wzrokiem.
– Nie mam. Wzięłam tylko dobry wzrok i słodkie oczęta.
****
Wrócili do domu. W kuchni ciemno, na stole stoi wydrążony przez Kaja, podświetlony lampion z dyni, który wygląda naprawdę uroczo. Zachwycony Kaj prosi Monę o aparat. Dziecko podaje mu swój.
– Mona, ale czy twój aparat ma taką opcję…
– Tato, to się flesz nazywa.