Ranek. Tkwię w połowie jeszcze w uścisku Morfeusza, w połowie już w uścisku Kaja. Próbuję mówić. Mówię, jak ważny jest dotyk, że trzeba przytulać się do mężów, kochanków, dzieci, rodziców, przyjaciół, że:
– …ludziom, którzy nie mają nikogo bliskiego jest źle… ludzie samotni dziwaczeją.
– No, ja kiedy byłem we Francji, byłem dziwakiem – pozwala sobie na żarcik mąż.
– Przestań! Przecież miałeś mnie.
– Ale ty byłaś tu, ja tam byłem samotny.
– Ale przecież byłam z tobą…
– Ale mnie nie dotykałaś!
– Ale cię zaraz palnę! – nie mam siły dyskutować tak rano, więc używam ostatecznego argumentu.
Mąż do siebie:
– Kaj, przestań pieprzyć, bo zaraz będziesz samotny!