Jesteśmy w studio fotograficznym.
– Proszę odsłonić uszy – fotograf instruuje starszą córkę.
Lulu niechętnie odsłania, bo 10 minut układała włosy.
– Proszę jeszcze bardziej odsłonić uszy.
– To chyba na klej wezmę? – wzdycha niezadowolona.
Przed obiektywem siadam ja i uprzejmie postuluję:
– Poproszę 20 lat mniej.
– Nie jest źle… – nieudolnie kłamie fotograf – ale gdyby zechciała pani…
Przyglądający się z boku Kaj nie ratuje sytuacji okrzykiem:
– Uuu, z grubej rury…
Nie mamy czasu czekać na obróbkę zdjęć. Fotograf, podając Kajowi płytkę ze zdjęciami, tłumaczy:
– Tylko musi pan zdjąć nieco światła ze swojej żony, bo trochę się błyszczy.
– A, nie! to nie przeszkadza. Żona tak ma, to jej wewnętrzne światło.
Wyszliśmy z zakładu. Lulu ciągle obrażona na fotografa za zepsucie jej fryzury:
– To ma być fotograf? To jakiś amator. Mamy blask pomylił ze zwykłym błyszczeniem.
Nie on jeden, córeczko, nie on jeden;)