Tuż po 7-ej Kaj wychodzi do pracy. Łapię go w drzwiach, by wycałować.
– Mój ranny ptaszek! – rzucam, ściskając męża.
– Taa, chyba pingwin albo struś.
Tuż po 7-ej Kaj wychodzi do pracy. Łapię go w drzwiach, by wycałować.
– Mój ranny ptaszek! – rzucam, ściskając męża.
– Taa, chyba pingwin albo struś.