Pomimo że dziewczynki mają swoje pokoje, lubią znaczyć swoimi śladami całe mieszkanie. Wchodzę do salonu – na środku pokoju klapki Lulu, na narożniku zmiętoszony koc i rozłożona książka. Córki oczywiście nie ma.
– Lulu bądź uprzejma zabrać swoje rzeczy z salonu.
– Matko, czy ty nie lubisz tego ducha, który ożywia mieszkanie? Nie lubisz tego, że dom tętni życiem?
– Nie znoszę! Zabieraj swoje rzeczy.
Córka zakłada klapki, składa koc, ale jeszcze walczy:
– To książkę może też mam zabrać?