Tytułem wstępu:
Pomalowałam włosy. Nie miałam czasu na fryzjera, zrobiłam to sama. Aktualnie jestem blondynką wpadającą w zielony;-)
Jesteśmy na lotnisku. Mamy ze sobą torbę z jedzeniem.
– Czy będziemy musieli zostawić jedzenie? – pyta Mona.
– Chyba tak? Chociaż czy ja mogę zabić kogoś jabłkiem? – patrzę na rodzinę najbardziej niewinnym spojrzeniem.
– No – nie daje się przekonać Mona – możesz otruć.
– Czy ja wyglądam na macochę ze Śnieżki?! – teraz już patrzę oczami sierotki Marysi.
Lulu zlustrowawszy mnie wzrokiem:
– Z tymi zielonymi włosami? Tak!