Robiłam porządki z roślinami w pracy. Przy okazji trochę naśmieciłam obok biurka Slawusa – zostało na podłodze trochę suchych liści. Wchodzi Slawus, rzut oka na podłogę i oskarżające pytanie pod moim adresem:
– A to co znowu?
Nim zdążyłam odpowiedzieć, Slawus zakrzyknął rozdzierająco:
– O święci Pańscy!
– Matko jedyna, co się stało? – spytałam nieco już wystraszona.
– Przecież to „ich myśli przędza i ich uczuć kwiaty!”
– Czyje? – zgłupiałam.
– Studentów!
Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać, czy dzwonić po przeszkolone służby medyczne;)