W trasie. Prowadzi Kaj. Poboczem idzie mężczyzna ubrany w moro w kolorach jesieni.
– Ależ ten pan jest ubrany niestosownie – zauważam.
– Jaki pan? – „nie zauważa” Kaj.
Kaj jedzie dość szybko. W pewnej chwili prosi:
– Przetrzyj mi okulary.
Zdejmuję mu z nosa okulary. Szukam chusteczki. Wycieram.
– Zapomniałem ich umyć po smażeniu ryb. Okropnie zabryzgane, a ja głupi dziwię się, że nic nie widzę.
– Kurczę, Kaj, a bez nich coś widzisz? – patrzę na okulary, które wciąż trzymam w ręku.
– Pewnie że widzę! Po środku widzę coś szarego wąskiego, a po bokach takie żółto-zielone plamy. Tylko dobrze nie widziałem, co to było to wielkie bure, które przejechałem przed chwilą…